Nie do konca rozumiem sen tego cyklu o sukcesach parlamentarzystow. Bo skoro to monolog to musza byc same sukcesy poza tym, jak powiedzial "znawca tematu": mezczyzne poznaje sie po tym jak konczy a koniec kadencji (no chyba nie bliski chcialoby sie zazartowac) za kilka lat. Chyba ze chodzi o autoreklame. Jeśli w Poznaniu można być niezadowolonym po roku, w którym Lech zdobył jakieś trofeum, to właśnie po takim 2016 roku. Kolejorz jak prawdziwy mężczyzna najwięcej pokazał pod sam jego koniec i oby miało to też przełożenie na wyniki (i grę!) już w wiosennych spotkaniach. Jana Urbana chybione strzały Po tym, jak jesienią jeszcze 2015 roku przy Bułgarskiej nastąpiło prawdziwe trzęsienie ziemi, a do klubu przybył trener Jan Urban, zima przełomu 2015/2016 minęła na budowaniu drużyny już pod okiem jaworzanina. O tym, co w Lechu działo się właśnie zimą, pisaliśmy zresztą w artykule o wszystko mówiącym tytule Przedwiośnie (02/2016), w którym dość szeroko opisaliśmy przygotowania ówczesnego jeszcze obrońcy tytułu do wiosennych zmagań. Lech mimo wielu perturbacji w rok 2016 wkraczał na szóstym miejscu w Ekstraklasie. Po zimowych wzmocnieniach miał jednak powalczyć o nie tylko Puchar Polski, ale też spróbować zgarnąć bilet do Europy poprzez Ekstraklasę. Na koniec sezonu zasadniczego Kolejorz... utrzymał jednak zaledwie szóstą pozycję. Sisi, Vladimir Volkov, Nicki Bille Nielsen oraz powrót z wypożyczenia Macieja Wilusza - zimowe wzmocnienia Lecha okazały się tak naprawdę wzmocnieniami. Dwóch pierwszych po pół roku szybko z Bułgarskiej pogoniono, w Duńczyku drzemie pewien potencjał, ale na razie więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na boisku, z kolei Wilusz... to po prostu Wilusz. Nie zapominajmy jeszcze o tych, którzy Lecha tamtej zimy opuścili. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa tu się postać pewnego Fina o pociesznej twarzy, który z pewnością złamał wiele niebiesko-białych serc, podejmując decyzję o podpisaniu kontraktu z największym rywalem Kolejorza. I o ile wiosną kibice Lecha raczej mogli kolokwialnie cisnąć bekę z postawy, jaką prezentował Kasper Hämäläinen, to już jesienią spisuje się lepiej (no i strzelił gola Lechowi, ale na to jeszcze przyjdzie czas). Na wypożyczenia udali się z kolei Denis Thomalla (do Heidenheim, ostatecznie sprzedany tam latem), Muhamed Keita (do Strömsgodset) oraz Dariusz Formella (do Arki). Maciej Gostomski natomiast podpisał kontrakt ze słynnymi Rangersami (do Polski z podkulonym ogonem wrócił tego lata, gra w Koronie Kielce). O młodych nie wspominamy. Chociaż sparingi tak naprawdę rzadko kiedy dają jakąś wiedzę o zespole, to jednak znamienne, że zimą Lech na pięć rozegranych meczów towarzyskich wygrał tylko jeden (3:0 z Chrobrym Głogów) i to już po powrocie z zagranicznych zgrupowań. Od nadziei z Niecieczą, przez wybuchy w Warszawie, po pietruszkę z Ruchem Runda wiosenna w wykonaniu Lecha upłynęła pod znakiem degrengolady. Mizerna i średnia gra, w której oczywiście nie bywało miłych momentów, jak choćby pierwsze wiosenne spotkanie z (wtedy jeszcze) Termaliką aż 5:2 (całki obiecujący debiut Nielsena) czy awans do finału Pucharu Polski. Ten drugi sukces został jednak odniesiony po całkiem wyrównanym dwumeczu z I-ligowym Zagłębiem Sosnowiec (1:0 dla Lecha w Poznaniu i 1:1 na wyjeździe). Paradoksalnie jednak i tu jeden z transferów Lecha chociaż w pewnej części się spłacił (w pierwszym spotkaniu jedynego swojego gola dla Kolejorza zdobył Volkov). Generalnie jednak Duma Wielkopolski wiosną mocno zawiodła. W dziewięciu zwykłych kolejkach poznaniacy byli bezkompromisowi - udało im się pięciokrotnie wygrać i czterokrotnie polegnąć (w tym w Poznaniu z Legią przy akompaniamencie ponad 41 tysięcy gardeł). Bilans bramkowy 14:13, więc też niezbyt zadowalający. W meczu z Legią na Bułgarskiej zgromadził się komplet publiczności. Kolejorz jednak nie zachwycił | foto: Piotr Przyborowski / Jeśli jednak te liczby Was nie przekonały o mizerności Lecha na wiosnę, to rzucam statystykami z rundy finałowej, a w niej Kolejorz wygrał... raz (literalnie R-A-Z) i to już właściwie w meczu o pietruszkę z Ruchem Chorzów u siebie (o tym spotkaniu jeszcze wspomnę). Zanim jednak doszło do 37. kolejki, poznaniacy dostali baty od Legii (skromne, bo 1:0 po golu Prijovicia), Pogoni, Cracovii i Zagłębia Lubin. Do tego doszły jeszcze remisy z Piastem Gliwice i Lechią Gdańsk. Dorobek punktowy w rundzie finałowej to... pięć punktów, bramki 5:9. Masakra. Bilans Jana Urbana w Lechu mógł jednak być znacznie korzystniejszy, gdyby Kolejorzowi udało się wygrać w meczu, do którego teoretycznie przygotowywał się przez połowę rundy - mowa tu oczywiście o finale Pucharu Polski. Teoretycznie powinienem temu specjalnemu meczu poświęcić osobny paragraf (szczególnie, że udało mi się w Warszawie pojawić na stadionie), ale powiedzmy sobie szczerze - cytując klasyka: szkoda strzępić r... Lech na Stadion Narodowy niby wyszedł szalenie zmotywowany, ale powiedzmy sobie szczerze - wielkiego futbolu nie pokazał. Był słupek Pawłowskiego, były okazje Gergo, a ostatecznie wyszedł (typowy dla sezonu 15/16)... klops. Objawił się on w 69. minucie poprzez nieco kuriozalny gol, którego zdobył Aleksandar Prijović. Co gorsza, w akcji bramkowej dla Legii zawiódł nawet (niemal asystujący Szwajcarowi) Karol Linetty. Lech Poznań - Legia Warszawa 0:1 (0:0) PGE Narodowy, Warszawa, 16:00 Gol: 69' Prijović Lech: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar - Tetteh, Trałka (79. Gajos) - Lovrencsics (90. Jóźwiak), Linetty, Pawłowski - Kownacki (88. Jevtić) Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Lewczuk, Pazdan, Hlousek - Duda (67. Guilherme), Borysiuk, Jodłowiec, Kucharczyk - Prijović (90. Hamalainen), Nikolić (84. Aleksandrow) Kartki: Pawłowski, Trałka - Prijović, Pazdan, Guilherme (żółte) Sędzia: Szymon Marciniak Widzów: 48 563 Z warszawskich wydarzeń do najbardziej znaczących (oprócz braku Pucharu) przejdzie fakt niestety skandalicznego zachowania poznańskich kibiców. Przepraszam niektórych z Was, byłem tam wówczas z Wami, no ale rzucanie w kogokolwiek rac (nawet jeśli to jest znienawidzony w Poznaniu bramkarz Arkadiusz Malarz, skądinąd ten sam, który w 2006 roku zagrał dwa mecze w niebiesko-białych barwach) nie jest dobre. I zresztą myślę, że kara, jaka spotkała za to całą społeczność związaną z klubem (zakaz stadionowy na sezon 16/17 w Pucharze Polski) jest adekwatna do winy. W Warszawie emocji nie zabrakło... również na trybunach | foto: Piotr Przyborowski / Nie oznacza to jednak, że kibice nie mieli powodu do okazania swojej wściekłości. W klubie i wokół niego atmosfera była fatalna, przyszedł czas na (wydawać by się mogło) kompleksowe zmiany. Piotr Rutkowski i spółka dali jednak Janowi Urbanowi szansę na konstrukcję drużyny według własnego uznania również latem i przepracowanie całego okresu przygotowawczego. - Liczymy na to, że trener przywróci drużynie charakter i wprowadzi do niej wyróżniających się wychowanków z naszej akademii - mówił na stronie internetowej klubu wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski. Nie do końca to się jednak udało, ale to już sprawa na osobny akapit... Letnia rewolucja Na przełomie czerwca i lipca wszyscy fani Kolejorza obserwowali swoich trzech pupili podczas Euro 2016. Chociaż o Gergő Lovrencsicsu już wcześniej było wiadome, że odejdzie z Lecha, to wciąż był on formalnie do końca sezonu zawodnikiem poznańskiego zespołu. Jego kolega i z drużyny narodowej Tamás Kádár stał się z kolei bohaterem pewnej sagi transferowej, ale to już po udanym dla Madziarzy turnieju. Oczywiście z patriotycznego punktu widzenia najbardziej kibicowaliśmy Karolowi, ale Linetty we Francji nie rozegrał ani minuty. To nie powstrzymało go jednak przed zagranicznym transferem. Ostatecznie wybrał Sampdorię i po prawie pół roku widać, że się nie pomylił (dotąd 16 meczów w Serie A i trzy asysty) i już teraz łączony jest z transferem choćby do Premier League. Na opowieści o tym, co dzieje się z piłkarzami, którzy grali w Lechu w 2016 roku (lub byli formalnie jego zawodnikami) przyjdzie jednak czas w osobnym artykule. W skrócie jednak to wszystko ujmując: latem Bułgarską opuścili jeszcze: Denis Thomalla (definitywny do Heidenheim), wspomniany Gergő Lovrencsics (Ferencváros), Marcin Kamiński (VfB Stuttgart), Sisi (Veria), Kebba Ceesay (Djurgardens IF), Muhamed Keita (wypożyczenie tym razem do Stabaek IF). Do Mechelen wrócił z kolei Vladimir Volkov. Spośród tych młodszych piłkarzy warto odnotować wypożyczenia Tomasza Dejewskigo do Warty Poznań i Szymona Drewniaka do Górnika Łęczna. Lech w sumie na letnich transferach zarobił nieco ponad 3,5 miliona euro, jednak lwią część z tego to kwota uzyskana za Linettego. Do tego dochodzi jeszcze pewne pieniądze za Thomallę i drobniutka sumka za Ceesaya. W zamian Lech sprowadził głównie doświadczonych ligowców o uznanej w Ekstraklasie marce. Na Bułgarską zawitali kolejno: Radosław Majewski (Veria), Lasse Nielsen (Odense), Matus Putnocky (Ruch Chorzów) oraz Maciej Makuszewski (wypożyczenie z Lechii Gdańsk). Dodatkowo z wypożyczeń wrócili Dariusz Formella oraz Jan Bednarek. Szczególnie ten drugi comeback okazał się arcyważny dla Lecha. Abdykacja Jana II, koronacja Nenada I Nie ukrywajmy - początek sezonu 16/17 wypadł bardzo korzystnie, bowiem od wygranej z Legią w spotkaniu o Superpuchar Polski. Ten triumf pozostanie jedynym bardziej istotnym właśnie w 2016 roku. Kolejorz w Warszawie zagrał 7 lipca w niezłym stylu, przez całe spotkanie w miarę kontrolując jego losy. Świetnie zagrali obaj debiutujący w oficjalnym spotkaniu w barwach Lecha zawodnicy: Makuszewski i Nielsen, którzy zdobyli po golu. Dwa trafienia dołożył jeszcze już w samej końcówce powracający do Lecha po wypożyczeniu z Arki Dariusz Folmellinho Formella. Legia Warszawa - Lech Poznań 1:4 (1:1) Stadion Wojska Polskiego, Warszawa, 17:30 Gole: 36' Guilherme - 22' Makuszewski, 64' L. Nielsen, 90' 90+3' Formella Legia: Malarz - Broź (70. Bereszyński), Rzeźniczak, Lewczuk, Hlousek (77. Szymański) - Aleksandrow, Masłowski (57. Vranjes), Makowski (89, Kosecki), Guilherme, Kucharczyk - Prijović (67. Brzyski) Lech: Burić - Kędziora, Lasse Nielsen, Wilusz, Gumny - Makuszewski (75. Jóźwiak), Trałka, Tetteh, Gajos (64. Majewski), Pawłowski (68. Formella) - Nicki Bille Nielsen (46. Robak) Kartki: Guilherme, Broź, Makowski - Nicki Bille Nielsen, Łukasz Trałka. Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce) Widzów: 15 000 Podobnie jednak jak w roku 2015, tak i to zwycięstwo nie było katalizatorem kolejnych świetnych wyników. Dość powiedzieć, że Lech na kolejną wygraną czekał ponad miesiąc do starcia z Podbeskidziem Bielsko-Biała w Pucharze Polski. W międzyczasie drużyna prowadzona przez Jana Urbana zaliczyła szereg kompromitujących wyników - w czterech pierwszych kolejkach Ekstraklasy zdobyła PUNKT, na inaugurację z miernym, miało to się później okazać, Śląskiem Wrocław. Potem przyszły dwie porażki po 0:2 przed własną publicznością z pucharowiczami (Zagłębie, Jagiellonia). Wreszcie doszło do najbardziej kompromitującej porażki w Kielcach (4:1 dla Korony!). Już właściwie wtedy zarząd Lecha podjął decyzję o rozstaniu z trenerem Urbanem. Pozycji 54-latka nie uratowały kolejne zwycięstwa ze wspomnianym Podbeskidziem w 1/16 finału PP, a potem w lidze z Cracovią i Piastem (przedzielone remisem z Bruk-Betem). Nastał czas na kolejne zmiany. - Trener Urban w poniedziałek dowiedział się, że się rozstajemy. Nie wiem, czy był w szoku. Może wygraliśmy ostatnio w lidze i awansowaliśmy w Pucharze Polski, ale nadal jesteśmy na dwunastym miejscu w tabeli i to nie jest satysfakcjonujący wynik. Stąd ta zmiana - mówił we wtorek 30 sierpnia (dzień po zwolenieniu) w rozmowie z wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski Nowym szkoleniowcem Dumy Wielkopolski został Nenad Bjelica. Chorwat, który ma za sobą grę w takich zespołach jak Betis, Las Palmas czy Kaiserslautern. Jako trener pracował z kolei choćby w Austrii Wiedeń, którą dowodził w Lidze Mistrzów. Do tego dorobku dochodzi jeszcze włoska Spezia z zaplecza Serie A. Odrodzenie Moment zatrudnienia Bjelicy przez wielu ekspertów uważany jest za ten przełomowy w sezonie 16/17. Drużyna odżyła, już w debiucie zwyciężając 3:1 z Pogonią po dwóch golach byłego snajpera Portowców, Marcina Robaka. Niewątpliwie zarówno on, jak i Dawid Kownacki odżyli pod oką nowego szkoleniowca. O młodym napastniku Lecha znów mówi się golden boy, ponownie chcą go u siebie zachodnie zespoły (ostatnio Pescara). Pod wodzą chorwackiego szkoleniowca Lech jesienią poprowadził w sumie w 16 spotkaniach (13 w Ekstraklasie i trzy w Pucharze Polski). W sumie wygrał dziewięć, zremisował cztery i przegrał trzy. Spośród tych ostatnich przyszła porażka na niezbyt lubianym przez Lecha obiekcie w Białymstoku, a wcześniej w prestiżowym starciu z Legią i pojedynku z Lechią. Te dwa ostatnie były jednak bardzo pechowe - w Warszawie Kolejorz stracił gola w doliczonym czasie gry (niestety strzelił go Kasper Hämäläinen, choć znajdował się na ewidentnie pozycji spalonej), w Gdańsku uległ po golu samobójczym Wilusza, przy ekperymentalnym zestawieniu defensywy, chociaż prawie w całym meczu dominował na wyjątkowo defensywnie grającej w tamtym spotkaniu Lechii. Duma Wielkopolski pod wodzą Bjelicy jednak odżyła. Świetna passa pięciu wygranych meczów z rzędu pozwoliła jej nie tylko na spory podskok w tabeli Ekstraklasy, ale i ostatecznie awans do półfinału Pucharu Polski po dość zaciętym, szczególnie w pierwszym spotkaniu, dwumeczu z Wisłą Kraków. Wydaje się, że po jesiennych zmianach dokonanych przy Bułgarskiej wiosna może należeć do Kolejorza. Lech Poznań odzyskuje zaufanie kibiców, powoli znowu zaczyna dominować nad rywalami, a to powoduje, że to może być bardzo udany sezon dla klubu. Wiosną drużynę Nenada Bjelicy czekają trzy arcyważne miesję - poprawić przed końcem rundy zasadniczej swoją obecną lokatę (piąte miejsce), a potem już w fazie finałowej powalczyć o mistrzostwo Polski. Nie zapominajmy też, że celem Lecha jest też finał Pucharu Polski. Tutaj najpierw półfinał, a w nim czeka solidna w obecnych rozgrywkach Pogoń Szczecin. Do treningów poznaniacy wrócą 9 stycznia. Później czeka ich zgrupowanie na Cyprze. W Ajia Napa przebywać będą od 17 do 28 stycznia. Póki co nie są znani sparingpartnerzy Lecha. Na boiska Ekstraklasy piłkarze Kolejorza powrócą w piątek 10 lutego. Wówczas zmierzą się przed własną publicznością z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Początek tego spotkania o 20:30. PS: KRÓL KRZYCHU KOTOROWSKI Nie zapominajmy, że w tym roku buty na kołku postanowił zawiesić pewien bardzo ważny dla Lecha Poznań piłkarz. W wieku 39-lat na koniec kariery zdecydował się Krzysztof Kotorowski - bramkarz, który zdecydowanie zapisał się na kartach historii Kolejorza. Chociaż o Kotorze z pewnością powstanie jeszcze dłuższy tekst (aż wstyd, że jeszcze go nie było!), to jednak warto chociaż w jakiejś pigułce streścić jego losy. Wychowanek Olimpii Poznań, który od zawsze w sercu miał Kolejorza. Do tego trafił stosunkowo późno, bowiem w wieku już niemal 28 lat. Przez lata musiał pokonywać w walce o miejsce w pierwszym składzie najróżniejszych rywali. Ostatecznie udało mu się z Lechem wywalczyć zarówno Puchar Polski, jak i dwukrotnie mistrzostwo kraju. Krzysztof Kotorowski w latach 2004-2016 wystąpił w sumie 172 ligowych meczach | foto: Piotr Przyborowski / Krzysztofa Kotorowskiego najbardziej zapamiętam jednak zdecydowanie z jego gry w europejskich pucharach. Występ Cañizaresa (to inna ksywka golkipera) przeciwko Interowi Baku przeszedł do historii całego polskiego futbolu. Jedenaście kolejek w serii rzutów karnych i wreszcie wielki finisz ze strzelonym golem i awansem do dalszej fazy eliminacji Ligi Mistrzów. Ostatecznie udział w Lidze Europy, a tam... fantastyczne mecze choćby z Juventusem (legendarne już 3:3). Latem Krzysztof zakończył karierę piłkarską, ale jego rozbrat z Lechem nie trwał zbyt długo. Ostatnio objął on stanowisko trenera bramkarzy w Akademii Kolejorza. Ma tam podpatrywać młode talenty bramkarskie, spośród których być może wyklaruje się nowy Kotor. Chociaż on sam jest z pewnością postacią nie do zastąpienia. Krzysztofie, dziękujemy!Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | @ | foto: Piotr Przyborowski /
Bez względu na to, jak miły będzie dla ciebie, niegrzeczne zachowanie wobec znajomych, współpracowników czy kelnerów w restauracjach, jest znakiem bardzo źle zwiastującym na przyszłość. W końcu charakter człowieka poznaje się po tym, jak traktuje tych, którzy nie mogą mu nic dać, jak mówi przysłowie.
... Znawca Szacuny 26 Napisanych postów 5958 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 27546 bo: "prawdziwego mezczyzne poznaje sie nie po tym jak zaczyna ale po tym jak konczy" szkoda tylko ze autor tych slow za dobrze nie skonczy.... ------------------------------ "When you exercise, your goal isn't to burn fat, it's to become a fat burning machine" ------------------------- Twarda, syntetyczna i leniwa Efka -------------------------- Doradca Trójboj ------------------------- Twarda, syntetyczna, leniwa i d****na Efka ------------------------- ... Ekspert Szacuny 91 Napisanych postów 17167 Wiek 39 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 56924 Grasiczku, proszę! - Bez żadnych aluzji co do długości! Veronka to tobie Tyka już nie wystarczy, musisz z Bajdełejem flirtować? "When the flood calls, you have no home, you have no walls" ... Ekspert Szacuny 11036 Napisanych postów 50702 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 No to ja kończę Mam nadzieję że lepiej niż pan o inicjałach tanich papierosów - super się z Wami gada ale padam na mordę a jutro raniutko trzeba solidnie pobiegać Życzę miłych konwersacji i dobrej nocki! Pozdrawiam, Tyka zamiast dawać soga kliknij tu : ... Ekspert Szacuny 135 Napisanych postów 22600 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 112308 Na razie Tyka! Miłych biegoow! leniwy' Grasik Bądź silnym i niezłomnym, aby umocnić słabość tych, którzy się chwieją. 28:06:42:12 That is when the world will end. ... Znawca Szacuny 26 Napisanych postów 5958 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 27546 u mnie sie wszystko paskudnie dlugo laduje ale to wina mojego kompa........ Kruszysty moze mam nadmiar testosteronu Dobranoc Tykoś kolorowych snow i super biegania jutro rano ------------------------------ "When you exercise, your goal isn't to burn fat, it's to become a fat burning machine" ------------------------- Twarda, syntetyczna i leniwa Efka -------------------------- Doradca Trójboj ------------------------- Twarda, syntetyczna, leniwa i d****na Efka ------------------------- ... Ekspert Szacuny 11036 Napisanych postów 50702 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 Kruszku, widać Bajdełej wygrywa z Tyką o całą długość buhehehehehe Papatki! Pozdrawiam, Tyka zamiast dawać soga kliknij tu : ... Ekspert Szacuny 91 Napisanych postów 17167 Wiek 39 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 56924 Śpij dobrze - a co do pytania jak żyję to powiem ciże żyję tylko myślą kiedy będę mógł tu przjść , gdyby nie to że jestem prawiczkiem powiedziałbym że to jest lepsze niż seks "When the flood calls, you have no home, you have no walls" ... Ekspert Szacuny 11036 Napisanych postów 50702 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 No nie można się z Wami rozstać Kreciczku, kolorowych snów a la "Dancing with shrimps" Pa Grasiu, błogosławieni którzy czekają, albowiem się doczekają Kruszku, jest wiele rzeczy lepszych niż seks - np. double sex, triple sex ... Teraz to już definitywnie uwalniam Was od mej obecności - pa! Pozdrawiam, Tyka zamiast dawać soga kliknij tu : ... Znawca Szacuny 26 Napisanych postów 5958 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 27546 sa tacy co nie lubia sexu wiec dla nich wiele rzeczy jest lepsze niz sex.... i to niekoniecznie jakis wspanialych rzeczy ------------------------------ "When you exercise, your goal isn't to burn fat, it's to become a fat burning machine" ------------------------- Twarda, syntetyczna i leniwa Efka -------------------------- Doradca Trójboj ------------------------- Twarda, syntetyczna, leniwa i d****na Efka ------------------------- ... Ekspert Szacuny 135 Napisanych postów 22600 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 112308 Tyk - chyba wrzucę do mojego podpisoo leniwy' Grasik Bądź silnym i niezłomnym, aby umocnić słabość tych, którzy się chwieją. 28:06:42:12 That is when the world will end.

Uważam, że firmy nie poznaje się po tym jak hucznie wita nowych pracowników w zespole, ale po tym jak się z nimi rozstaje. Myślę, że nie brakuje osób, które doskonale pamiętają swoje ostatnie dni pracy w kolejnych firmach. Ilu z nich powie jednak, że pracodawca pozytywnie zaskoczył ich na tej ostatniej prostej?

Cracovia, która na początku sezonu traciła bramkę za bramką, jest jedyną drużyną ekstraklasy, która w tym półroczu nie dała sobie wbić gola na stadionie Legii. Warszawianie nie potrafili znaleźć recepty na defensywę krakowian, która po raz pierwszy w tym sezonie w dwóch meczach z rzędu zachowała czyste konto - mimo że przez pół godziny goście grali w osłabieniu po czerwonej kartce Andraża - W ostatnich meczach objawiła się drużyna. Każdy z nas grał na sto procent swoich możliwości - mówi obrońca Cracovii Mateusz ŻytkoBrak w składzie Andrzeja Niedzielana i Koena van der Biezena oznaczał, że "Pasy" grały w Warszawie bez typowego środkowego napastnika. - Byłem trochę zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że Saidi jest w ataku, bo na treningach raz grał Andrzej, raz "Bizon" - mówi obrońca Cracovii Mateusz Żytko, chwaląc Ntibazonkizę: - Saidi zagrał bardzo dobrze, przetrzymywał piłkę z przodu i dawał nam trochę oddechu. Holował piłkę, kiedy z tyłu oddychaliśmy już rękawami. Sam w pojedynkę dawał odpór legionistom. Dobrze na środku obrony zaprezentowali Łukasz Na-wotczyński i Arkadiusz Radomski, którzy po raz pierwszy w tym sezonie stworzyli duet stoperów od pierwszej minuty. Co prawda przed tygodniem z Koroną w Kielcach zagrali obok siebie, ale tylko w II połowie. - Udało się ustabilizować grę w obronie. Zawsze łatwiej o punkty, jeśli nie traci się tak wielu bramek. Szkoda natomiast, że sami nie strzelamy za wiele goli - przyznaje Nawotczyński. - Remis uważam więc za sprawiedliwy wynik. Nie mamy pretensji do Andraża Struny. Popełnił dwa faule i za oba dostał żółte kartki. Sędzia mógł go troszkę oszczędzić. Inaki Astiz na przykład trzy razy faulował w podobny sposób Saidie-go i nie dostał kartki. Grająca pod dużą presją obrona Cracovii nie ustrzegła się błędów, ale kiedy zawiedli defensorzy, na wysokości zadania po raz kolejny stanął Wojciech Kaczmarek. - Pokazaliśmy w tym meczu charakter. W takich okolicznościach ten punkt jest naszym zwycięstwem. Nigdy nie czuję się bohaterem. Jako zespół zagraliśmy bardzo konsekwentnie, zagęściliśmy defensywę i Legia długo nie mogła nic zrobić. Kiedy już wypracowała jakieś sytuacje, to ja miałem szczęście przy interwencjach. Ljuboja na przykład z głowy trafił mi prosto w ręce - mówi skromnie Kaczmarek. Bramkarz "Pasów" przyznał, że po tym, jak w 79 min powstrzymał Miroslava Radovicia poza polem karnym, obawiał się, że sędzia Hubert Siejewicz wyrzuci go z boiska: - W pierwszej chwili pomyślałem, że sędzia da Legii rzut wolny, a mi pokaże "czerwień" , ale na szczęście dostał sygnał od sędziego bocznego, że nie faulowałem Radovicia. Z remisu w Warszawie trzeba się cieszyć, chociaż pewien niedosyt jest. Podobnie, jeśli chodzi o całą rundę. Nie jesteśmy z niej zadowoleni, ale w jej końcówce zrobiliśmy malutki krok do przodu, który z optymizmem pozwala przygotowywać się do wiosny. Z optymizmem wypowiada się też Żytko: - Czerwoną kartką dla Andraża sędzia wyrwał nam jednego zęba, ale czasem grając w dziesiątkę dostaje się pozytywną energię. Tak było z nami, zagraliśmy z wielkim sercem do samego końca. W ostatnich meczach objawiła się drużyna. Każdy z nas grał na sto procent swoich możliwości fizycznych i technicznych, pomagał drugiemu. Stąd wzięły się te punkty w końcówce rundy. Myślę, że kibice też dostrzegli to, że teraz stanowimy drużynę. Wielu ich zjawiło się w Warszawie i pokazali, że są z Cracovią na dobre i na złe. Rundę mieliśmy słabą, a zawsze graliśmy u siebie przy pełnym stadionie. Daliśmy "ciała" nawet nie w kilku, a w większości spotkań. Prawdziwego mężczyznę poznaje się jednak po tym, jak kończy, a my rundę zakończyliśmy w "Pasach" dostrzegł też Kazimierz Węgrzyn, który komentował sobotni mecz dla Canal+. - Cracovia solidnie zapracowała na ten punkt. Pokazała, że jest prawdziwym zespołem - mówi były gracz "Pasów" i przekonuje, że drużynę trenera Pasieki stać na utrzymanie w lidze: - Wiosną jest 13 spotkań, a 3 pierwsze Cracovia zagra u siebie. I ma dużo mocniejszy zespół, niż pokazuje to tabela. Cracovię stać na utrzymanie się w lidze tym składem. Jej sytuacja jest lepsza niż przed rokiem, bo ma mniejszą stratę do rywali, a tak jak rok temu rzutem na taśmę wygrała z GKS-em Bełchatów, tak teraz remis z Legią w Warszawie, czyli kandydatem do mistrzostwa Polski, będzie dla niej bardzo ważny.
Stal Gorzów poznaje się po tym, jak zaczyna, i jak kończy. To ona najlepiej wchodzi w mecz. Jarosław Miłkowski. 17 października 2023, 7:21
Najsłynniejszy passus Leszka Millera, który po latach były premier zmodyfikował w ten sposób: - Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, że nigdy nie kończy. Miller był znany z komentarzy o podtekście seksualnym. O bilansie otwierającym rząd Buzka powiedział: - Jest przykładem, jak impotent ocenia mężczyznę, który, choć nie bez wad, jest jednak mężczyzną. Odpowiadając uczestnikowi telewizyjnej dyskusji o przemianie PZPR w SdRP, który stwierdził, że w czasie jednej nocy to można stracić dziewictwo, odparował: - Ale chyba nie z panem. Innym razem zapytany na czacie "Rzeczpospolitej", jaki ma stosunek do mniejszości seksualnych, stwierdził: - Do lesbijek - Miller jest od ponad 40 lat żonaty z Aleksandrą. O tym, że żonę ma pełną temperamentu świadczy chociażby fakt, że na spotkanie z cesarzem Japonii nasza żona założy różową sukienkę z napisami "sexy", "love", "pretty", "pink". On również pojawił się w książce Anastazji P. "O Leszku Millerze krążyła po Sejmie fama, że to świetny kochanek. Która dziewczyna nie chciałaby sprawdzić? Sprawdziłam. Zgadza się: w łóżku jest świetny!" - można przeczytać w "Erotycznych immunitetach".
Zachowanie pracownika po wręczeniu wypowiedzenia. Najczęściej pracownik nie zastanawia się nad pozostawieniem dobrej opinii po sobie. Nie zastanawia się nad tym czy może kiedyś w przyszłości spotkacie się w innej rzeczywistości, czy ma podpisaną umowę o poufności. Za to rozpocznie akcję pod tytułem: sprawdzę jakie mam
„Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna” – stwierdził swego czasu Leszek Miller. Teraz były premier zmodyfikował swoje słynne powiedzenie. Czy czeka nas wielki powrót Millera do polityki? Byli premierzy oraz ministrowie spraw zagranicznych: Grzegorz Schetyna, Ewa Kopacz, Jerzy Buzek, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Belka oraz Radosław Sikorski zaapelowali na wspólnej konferencji prasowej o budowę jednej, szerokiej listy wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Podpisano również deklarację "Koalicja Europejska dla Polski". Na pytanie dziennikarza telewizji czy jest czynnym politykiem, Leszek Miller odparł przecząco. – Jestem na emeryturze. Jestem komentatorem, analitykiem. Ale gdyby pan mnie zapytał, czy chciałbym coś dodać albo zmodyfikować jakoś te słowa, które kiedyś wypowiedziałem, to bym powiedział, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy – stwierdził Leszek Miller. Polityk podkreślił, że nie ma wielkich różnic w stosunku do Unii Europejskiej między PO, PSL czy SLD. – Wspólny program nie będzie żadnym problemem – ocenił były premier. Miller powróci do polityki? Były premier nie ukrywa, że cały czas rozważa start w wyborach do Parlamentu Europejskiego. – Trudno byłby mi rozważać taką sytuację, chyba że w moim domu zapadnie taka decyzja, ale nie tylko ja będę o tym decydował. Trochę mnie to nęci – przyznał Leszek Miller w programie "Fakty po faktach" pytany, czy rozważa start w wiosennych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czytaj też:Wspólna lista do PE? Czarzasty: Bardzo ciepło oceniamy tę inicjatywę, to byłoby dobre rozwiązanieCzytaj też:Bielan o Schetynie: Chce zmusić SLD do większej uległości

Policja moze to najlepiej udowodnic, ale zwolennicy spiskowych teorii nie popuszcza. I nie pisac o jakims tam honorze polskiego generala, tak sie po prostu nie odchodzi- mezczyzne poznaje sie, jak konczy.

Były wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Marek Koźmiński żałuje zatrudnienia Paulo Sousy. 50-letni działacz brał udział w przyłączaniu Portugalczyka do reprezentacji Polski. Swoje rozgoryczenie postawą selekcjonera wyjawił za pomocą mediów społecznościowych. Opuści kadrę? Według medialnych doniesień Paulo Sousa uzgodnił warunki kontraktu z Flamengo. Portugalczyk zamierza porzucić kadrę Biało-Czerwonych dla jednego z najlepszych klubów w Ameryce Południowej. Marek Koźmiński żałuje Takie zachowanie Paulo Sousy nie podoba się Markowi Koźmińskiemu. Były wiceprezes PZPN brał udział w zatrudnieniu Portugalczyka. Dziś żałuje tej decyzji, o czym poinformował na swoim Twitterze. Jak sam pisze: został zbajerowany przez „siwego bajeranta”. – Gdzieś widziałem tytuł: „Siwy bajerant”. Dosadny i trafny i niestety też mnie ten siwy bajerant zbajerował. Wstyd mój kolego. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy! – czytamy we wpisie Koźmińskiego. Gdzieś widziałem tytuł: „Siwy bajerant”. Dosadny i trafny i niestety też mnie ten siwy bajerant zbajerował. Wstyd mój kolego @paulomcdsousa. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy! 🇵🇱⚽️ — Marek Koźmiński (@kozminski_marek) December 26, 2021 Zobacz również: Tomaszewski skomentował zachowanie Sousy. „Zmieniam zdanie, gratuluję mu” Źródło: Twitter About Latest Posts z0Mcx.
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/370
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/239
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/80
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/23
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/349
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/372
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/339
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/236
  • wrs5bd2ns1.pages.dev/73
  • mezczyzne poznaje sie po tym jak konczy